czyli ostatnio przeczytałam książkę.

sobota, 21 kwietnia 2012

40. "Igrzyska Śmierci" - Suzanne Collins

13:38 Posted by Kasia No comments
Jak to każdej książki, tak intensywnie zachwalanej przez ogół, podeszłam do "Igrzysk Śmierci" z dużą dozą nieśmiałości. Nie spodziewałam się czegoś, co mogłoby dorównać Potterowi, a na powtórkę niewątpliwej przyjemności obcowania z literaturą typu "Zmierzch" ochoty zdecydowanie nie miałam.

Już po pierwszym stronach było jasne, że czytam coś zupełnie niepowtarzalnego. "Igrzyska Śmierci" dzieją się w świecie przerażającym swoją brutalnością, ale również wciągającym. Autorka opisuje wszystko w sposób niesamowicie plastyczny, opisy biedy i głodu wywołują dreszcze, a sceny śmierci czyta się ze łzami w oczach. Do tego dochodzi wartka akcja, trochę przewidywalna, ale niesamowicie wciągająca.

Koniec końców, nie dziwię się, że to bestseller, bo sama od razu po przeczytaniu zamówiłam dwie kolejne części trylogii i z niecierpliwością czekam, kiedy będę mogła się do nich zabrać.

10/10

wtorek, 3 kwietnia 2012

39. "Allen na scenie" - Woody Allen

22:12 Posted by Kasia No comments
Kolejna książka jednego z moich Mistrzów, z którą miałam okazję spędzić kilka wieczorów. Chociaż nie, dokładnie rzecz biorąc, wieczór był jeden, bo "Allen na scenie" to zbiór scenariuszy, które czyta się w zawrotnym tempie. Ubogo opisane tło wydarzeń pozwala całkowicie skupić się na tym, co jest w twórczości Allena najważniejsze, czyli słowie. A słowo w tej książce jest pełne absurdu i niełatwego, ale rozbrajającego humoru.

Aż żal, że żadne z tych dzieł nie doczeka się wystawienia na rzeczywistej scenie.

8/10

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

38. "Romans na receptę" - Monika Szwaja

22:06 Posted by Kasia No comments
Po raz kolejny na znużenie, złość i inne nieprzyjemne uczucia związane z codziennością zaaplikowałam sobie porcję optymizmu sygnowanego przez panią Szwaję. "Romans na receptę" oczarował mnie trochę mniej niż inne książki tej autorki, na co zapewne duży wpływ miało umiejscowienie sporej części akcji w górach, miłość do których nie bardzo rozumiem, ale mimo to, była to przyjemna lektura, pozwalająca odprężyć się po ciężkim dniu. Głównej bohaterce, która została wykreowana na pełną wdzięku, sympatyczną osobę i reszcie pozytywnych bohaterów zostali przeciwstawienie członkowie rodziny Eulalii, których większość jest spełnieniem koszmarnych snów. Dzięki temu, mimo że "Romans..." jest książką pozytywną, nie jest książką głupawą.

7/10