czyli ostatnio przeczytałam książkę.

czwartek, 24 maja 2012

45. "Siedem lat później" - Emily Giffin

11:07 Posted by Kasia No comments
Choć powieści Giffin z założenia mają być lekkie, łatwe i przyjemne, mimo podejmowania przez nią niełatwych tematów, ta książka sprawiła mi niespodziewaną trudność. Dotknęła rzeczy, nad którymi wielokrotnie się zastanawiałam i które napawają mnie strachem. Po przeczytaniu "Siedem lat później" bynajmniej nie zrobiło mi się lżej na sercu. To smutna książka, każąca wątpić we wszystko, w co dotychczas tak usilnie chciało się wierzyć i nie pozostawiająca żadnych złudzeń co do tego, że może jednak nie będzie tak źle. Taka treść broni się wyłącznie wtedy, gdy powieść jest arcydziełem, a do tego zbioru "Siedem lat później" zdecydowanie nie należy.

4/10

wtorek, 22 maja 2012

44. "Kosogłos" - Suzanne Collins

20:38 Posted by Kasia No comments
Takich książek się nie zapomina. Nie zostawiają nadziei, nie roztkliwiają cukierkowym, czy nawet szczęśliwym zakończeniem. Dają potężnego kopa do myślenia i w tym tkwi ich siła.

Z pewnością nie raz jeszcze wrócę do trylogii "Igrzysk Śmierci".

8/10

piątek, 18 maja 2012

43. "W pierścieniu ognia" - Suzanne Collins

20:04 Posted by Kasia No comments
Oczywistym było, że po tym, jak urzekły mnie "Igrzyska Śmierci", szybko zabiorę się za drugą część trylogii. I choć "szybko" rozciągnęło się aż do miesiąca, nie przeszkodziło to Panem i jego mieszkańcom po raz kolejny zauroczyć mnie od pierwszego momentu.

W wielu aspektach "W pierścieniu ognia" nie ustępuje pierwszej części serii. Wciąga równie skutecznie, wzrusza i wywołuje emocje. Jedyne, co można zarzucić powieści, to pewna powtarzalność, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że autorka w pewien sposób kopiuje pomysł, który wykorzystała w "Igrzyskach". I choć opisane zdarzenia różnią się praktycznie wszystkim, pozostaje poczucie, że to nic nowego, przerabianie tego, co już było. To dość poważny, ale jedyny zgrzyt, jaki razi podczas lektury tej książki.

Mimo to, nadal pozostaję zakochana w serii i bez wahania sięgam po część trzecią. Te książki mają w sobie "to coś".

8/10

wtorek, 15 maja 2012

42. "Trójka do potęgi" - Grzegorz Miecugow

22:13 Posted by Kasia No comments
To było moje drugie podejście do prozy pana Miecugowa i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że było to podejście ostatnie. Po lekturze "Przypadku" myślałam, że przetrwałam najgorsze i że negatywnie się mnie zaskoczyć już po prostu nie da. A jednak. Dziennikarzowi udało się dokonać niemożliwego.

Nie jestem w stanie opisać wszystkich niedoróbek, błędów i przeszkadzających w czytaniu niby-nie-błędów. A nawet gdybym była, to chyba nie ma co się pastwić. Książka jest po prostu słaba i tyle. Bo nawet pomijając, jak nieprzyjemnie się ją czyta, nie sposób przejść obojętnie wobec fabuły, która jest... no, lekko mówiąc, naciągana. A ja naciągania w literaturze bardzo nie lubię.


2/10

niedziela, 13 maja 2012

41, "Bastion" - Stephen King

22:45 Posted by Kasia No comments
To było moje drugie podejście do "Bastionu". Pierwsze, zaliczone na początku liceum nie pozostawiło we mnie jakiegokolwiek zachwytu, wręcz przeciwnie, jedyne, co zapamiętałam z książki to zakończenie, z którego zostałam odpytana przez nauczyciela. Szóstka została wpisana do dziennika, a ja praktycznie zapomniałam o powieści i dopiero trzy lata później, realizując postanowienie przeczytania wszystkich dzieł Kinga, powróciłam do niej.

Okazuje się, że do "Bastionu" trzeba dojrzeć. A przynajmniej ja musiałam. Dzisiaj nie potrafię sobie wyobrazić, jak mogłam obojętnie przesuwać wzrok po tych stronach, nie zapamiętać apokaliptycznej wizji świata, wprawdzie pełnej zła i przemocy, ale mimo wszystko dającej nadzieję. Wtedy terminy goniły i musiałam pokonać to 1164-stronicowe tomiszcze w tydzień, powtórka zajęła mi dwadzieścia dni. Nie spieszyłam się, rozkoszowałam się tą lekturą, a było czym, bo ta książka to rzecz piękna.

Bezsensowne wydają się być jakiekolwiek streszczenia, próba ujęcia tej prawie miesięcznej przygody w krótką i zwięzłą notkę. "Bastion" się takim zabiegom wymyka. Nie jest to książka łatwa, ale warto poświęcić jej swój czas i skupienie. Warto, bo zamykając ją, czułam się, jakbym żegnała się z dobrym przyjacielem, a to chyba najlepsza z możliwych rekomendacji.

10/10