czyli ostatnio przeczytałam książkę.

piątek, 30 listopada 2012

72. "Trafny wybór" - Joanne Kathleen Rowling

23:40 Posted by Kasia No comments

Pierwsza książka, której udało się wycisnąć ze mnie łzy. Pierwsza, która tak bardzo wciągnęła, robiąc to inaczej niż Pottery i Igrzyska. Pierwsza, w której bohaterowie są tacy prawdziwi.

Zaryzykuję stwierdzenie, że najlepsza, jaką w życiu czytałam. I mimo najszczerszych chęci, nie umiem o niej powiedzieć nic więcej.

10/10

poniedziałek, 26 listopada 2012

71. "Szósta Klepka" - Małgorzata Musierowicz

21:18 Posted by Kasia No comments

Bardzo ciepła i bardzo wciągająca opowiastka. W sam raz na jesienne wieczory, gdy niekoniecznie ma się ochotę na przemyślenia dotyczące istoty świata, a do książek ciągnie. Wtedy można usiąść nad twórczością Małgorzaty Musierowicz, odświeżyć sobie czytaną za dzieciaka serię i uśmiechnąć się, czytając losy absolutnie uroczych bohaterów. Tylko tyle i aż tyle.

8/10

sobota, 24 listopada 2012

70. "Handlarze Czasem" - Tomasz Jachimek

18:34 Posted by Kasia No comments
Ciepła, pełna humoru powieść, właściwie o wszystkim. O rodzinie, o korporacjach, o żulach i panienkach z dyskoteki. Czasami wulgarna, czasami odrobinę refleksyjna. Zawsze wywołująca uśmiech na twarzy.

Miałam styczność zarówno z konwencjonalną wersją "Handlarzy", jak i z audiobookiem. Wykonanie autora tylko wzmogło pozytywne uczucie, jakie żywiłam w stosunku do tej książki. Jachimek ma wielki talent komediowy i czytając swoją książkę zrobił z niego doskonały użytek.

8/10

69. "Rok 1984" - George Orwell SPOJLER

18:19 Posted by Kasia No comments

Można dyskutować na temat tego, czy ta książka to arcydzieło, czy nie. Czy autor wykazał się niesamowitym kunsztem, czy wynudził czytelnika praktycznie na śmierć. Jedno nie ulega wątpliwości - "Rok 1984" przeraża. Porusza czytelnika na tak wiele sposobów, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Niektórym dreszcz po plecach wywoła wizja świata bez miłości jako takiej, rzeczywistości, gdzie nawet ciepłe uczucia są sposobem na walkę z systemem. Komuś innemu łzy z oczu wyciśnie dziecko, bez skrupułów donoszące na swoich rodziców i z najszczerszą radością uczestniczące w publicznym wieszaniu wrogów Partii. Mnie poraziła świadomość, że nie ma człowieka nie do złamania. Że każdego można postawić w sytuacji, gdzie ani miłość, ani przyjaźń, ani rodzicielstwo nie będzie miało znaczenia. Każdy ma w sobie cząstkę, która w konkretnej sytuacji czyni go bezbronnym, która sprawi, że przy odpowiednim bodźcu zamieni się w zwierzę, które zawyje "Zróbcie to jej, a nie mnie!" i będzie tego pragnąć z całych sił.

I choć z powodu pewnych, w moim odczuciu, niedociągnięć w formie, nie daję 10, dawno nie czytałam czegoś, co wstrząsnęłoby mną aż tak głęboko.

9/10

środa, 21 listopada 2012

68. "Małomówny i rodzina" - Małgorzata Musierowicz

22:21 Posted by Kasia 2 comments

Zasiadłam do zerowej części "Jeżycjady" w ramach pomysłu odświeżenia całej serii, a niektórych części wręcz poznania. Na początku zwątpiłam. Książkę, owszem, czytało się dobrze i bardzo szybko, ale wydawało się, że jest ona do cna, unikając dosadniejszych określeń, ukierunkowana na młodszą młodzież. Z czasem jednak zaczęło się to zmieniać. Akcja zaczęła się rozwijać, a z dziecinności książce ostało się tylko ciepło i optymizm, co trudno uznać za wadę. Koniec końców, mimo że nie jest to literatura najwyższych lotów, zamknęłam "Małomównego" z poczuciem, że chcę więcej Jeżycjady i nie omieszkam w niedalekiej przyszłości po to "więcej" sięgnąć.

7/10

wtorek, 20 listopada 2012

67. "Trucizna" - Andrzej Pilipiuk

22:17 Posted by Kasia No comments

Najnowszy Pilipiuk to zbiór krótkich opowiadań o słynnym egzorcyście - bimbrowniku z Wojsławic. "Krótkich" jest tutaj słowem kluczowym, bo okazuje się, że postać polskiego supermana (jaki kraj, taki superman...) do form mało rozległych nadaje się idealnie i właśnie w nich prezentuje się najlepiej.

Co tu dużo mówić, jest świetnie. Choć na mój obiektywizm dużych sum bym nie stawiała, bo betonowy elektorat Wielkiego Grafomana ze mnie jest.

9/10

sobota, 17 listopada 2012

66. "Dolores Claiborne" - Stephen King

11:57 Posted by Kasia No comments
Zaczyna się obrzydliwie. Pierwsze 50 stron tej powieści Kinga wita nas drobiazgowym opisem życia schorowanej staruszki, dla której największe wyzwanie stanowi przechytrzenie swojej opiekunki, aby móc wysmarować pokoju własnymi fekaliami. I choć do najwrażliwszych czytelników nie należę, to ten wstęp był dla mnie męczarnią. Gdyby chociaż wciągał, zachęcał do dalszej lektury, ale nie, nie dość, że obrzydzał, to jeszcze nudził.

Potem zaczyna się robić ciekawiej. Zamiast skupiać się na walce Dolores z oszalałą starowinką, poznajemy jej życie u boku okrutnego męża i trójki dzieci. I znowu bywa niezbyt przyjemnie, bo mąż ani różami nie pachnie, ani dżentelmenem nie jest, a King w eufemizmy bynajmniej się nie bawi, ale zaczyna być ciekawie. Momentami monotonnie, ale na tyle zaskakująco, że wciągnąć zdoła. Daleka jestem od nazwania tej powieści studium czegokolwiek, bo wprawdzie szczegółowość jest, ale raczej skupiona na stronie technicznej niż  psychicznej morderstwa. To w sumie dobrze. W innym wypadku "Dolores Claiborne" byłaby pewnie trzy razy grubsza, a w takim gabarycie, byłaby ta powieść nie do zniesienia. A tak, nie jest fatalnie. Z pewnością nie jest to najlepsza powieść Kinga, w moim prywatnym rankingu nie mieści się nawet w pierwszej dziesiątce, ale do chłamu też jej bardzo daleko. Ot, takie sobie, bardzo realistycznie napisane, czytadło.

6/10

piątek, 16 listopada 2012

65. "Laska Nebeska" - Marcin Szczygieł

16:55 Posted by Kasia No comments
Na twórczość Szczygła czaiłam się już od jakiegoś czasu. Niby w ani w reportażach, ani w felietonach jakoś szczególnie "nie siedzę", ale coś mnie do tego, jak sam o sobie mówi, kryptoczecha przyciągało. Świetną okazją do zapoznania się z jego książkami okazało się promocyjne zamieszczenie audiobooka "Laski nebeskiej" jako dodatku do pewnego magazynu. Ani gazety, ani książki osobno bym nie kupiła, w kolektywie jednak, przekonały mnie swoją ceną.

Audiobook ten czytany jest przez samego autora i od razu mogę powiedzieć, że jest to pomysł wyśmienity. W końcu kto, jak nie on wie, co chciał w każdym słowie przekazać, jakie emocje powinny być przy nim wyrażone. Słucha się tego z przyjemnością, bo czuje się, że jest to autentyczne.

Z treścią jest troszkę gorzej. Zaczyna się świetnie, kolejne felietony wprowadzają nas coraz głębiej w czeski świat, począwszy od bezobsługowych barów w środku lasu, gdzie należność za piwo, czy przekąski uiszcza się dobrowolnie i przez nikogo niepilnowanym będąc, poprzez mało znaną w Polsce formę sztuki, która przez naszych sąsiadów została opanowana do perfekcji, czyli napisy w publicznych toaletach, aż do odkrycia, że choć u nas za stwierdzenie "Czechosłowacja" można oberwać co najmniej łatką nieuka i dyletanta, tam wciąż jeszcze żyją ludzie, którzy na pytanie "czy istnieje Czechosłowacja?" odpowiadają "przecież stoimy tu przed panem". Potem powoli, mimo skrzącego się humoru i wyraźnie widocznej miłości autora do opisywanego narodu, zaczyna robić się nużąco. A może właśnie dlatego, może to właśnie starannie dozowana czechofilia, mimo starań, wyłania się z każdego słowa i właśnie dlatego, mimo pozytywnych odczuć, ciężko ten audiobook odsłuchać do końca. Następuje zmęczenie materiału i nawet opowieść o tym, że największy czeski bohater narodowy jest postacią zmyśloną, nie cieszy tak, jak cieszyły początkowe rozdziały. Za dużo, przynajmniej dla mnie. Ale wspominać będę miło.

6/10

czwartek, 8 listopada 2012

64. "Zupa z ryby fugu" - Monika Szwaja

22:23 Posted by Kasia No comments

Monika Szwaja znana jest z powieści lekkich, łatwych i przyjemnych. Na kartkach jej książek spotkać można mądrych i ciekawych ludzi, którzy ładnie mówią i są rozsądni, a nieliczne czarne charaktery dodają historiom smaku, jednocześnie nie dominując przyjemnego nastroju.

Tym razem autorka wzięła się za bary z tematyką dużo poważniejszą, wzięła na warsztat bezpłodność, zapłodnienie in vitro, surogatki, nienawiść internetową, ograniczenie umysłowe dla wygody tłumaczone religijnością i fałszywą przyjaźń. To wszystko zmieściło się na blisko 350 stronach "Zupy z ryby fugu", pozostawiając powieść przyjemną, lekką w czytaniu, ale na pewno nie łatwą.

Anita Dolina - Gabryszyńska i jej mąż bezskutecznie starają się o dziecko. Na początku naturalnie, potem z pomocą metody in vitro. Czas mija, ciąży nie ma, a młoda mama in spe, coraz gorzej znosi wykańczające próby i rozczarowania. Nie pomaga jej pseudowsparcie "przyjaciółki", która z radością obserwuje coraz bardziej rozpaczliwe działania Anity, a po godzinach udziela się na forach internetowych, wypisując swoje zdanie na temat znanych ludzi, w tonie bynajmniej nie wspierającym. W końcu zrozpaczona kobieta decyduje się na ostatnią w jej mniemaniu deskę ratunku - oznajmia mężowi, że wynajmą surogatkę, która urodzi im dziecko. W tym momencie sytuacja zaczyna się komplikować jeszcze bardziej.

Pomimo, że porusza cięższe tematy niż zazwyczaj, Szwaja nie traci w "Zupie z ryby fugu" tego, co w niej najlepsze. Sympatyczni, mądrzy bohaterowie, mimo że nie zawsze zachowują się mądrze, wzbudzają sympatię. Czarne charaktery są dwa, z czego jeden jest właściwie szary, a na dodatek przechodzi iście mickiewiczowską przemianę. Czyta się tę książkę dobrze i niesamowicie szybko, będąc bombardowanym mnóstwem przemyśleń. Kto jest dobry, a kto niemoralny? To już trzeba określić samemu.

10/10

środa, 7 listopada 2012

63. "Aparatus" - Andrzej Pilipiuk

11:40 Posted by Kasia No comments
"Aparatus" to kolejny zbiór opowiadań Pilipiuka, z jakim się zetknęłam. Autor, jak zwykle, wprowadza czytelnika w świat swoich bohaterów, którym, w całkowicie zwyczajnych okolicznościach, przydarzają się rzeczy niecodzienne.

Znajdziemy w tym zbiorze zarówno dobrze znane postaci, jak doktor Skórzewski, czy Robert Storm, jak i zupełnie nowych bohaterów, których imiona umkną nam szybko, ale historie, których byli uczestnikami, wzruszą, wciągną i zapewnią wiele chwil rozluźniającej rozrywki.

"Aparatus", jak każdy zbiór Pilipiuka, wciągnął mnie skutecznie. Szybko przepływałam przez kolejne opowiadania, często nieświadoma upływu czasu. Bo ja po prostu Pilipiuka lubię, opisuje on rzeczy dokładnie w taki sposób, w jaki chciałabym o nich czytać. Książka ma swoje niedociągnięcia, ale nie zwróciłam na nie uwagi, delektując się spotkaniem z autorem, który jeszcze nigdy mnie nie zawiódł.

8/10