czyli ostatnio przeczytałam książkę.

czwartek, 11 lipca 2013

103. "Co usłyszała Holly" - R. L. Stine

21:42 Posted by Kasia No comments





Lubiłam kiedyś i się nie wstydzę.

Ostatnio zdarza mi się powrócić do lektur, w których zaczytywałam się w dzieciństwie i wczesnych latach nastoletnich. Tym razem, skuszona półką biblioteczną, pełną książek z serii "Ulica Strachu", postawiłam na tytuł, którego okładka najmniej mi mówiła. Możliwe nawet, że tej akurat części za dzieciaka nie dorwałam, bo i po lekturze, nie przypominam jej sobie.

Historia, jak historia - bohaterkami są trzy przyjaciółki, licealistki. Dziewczyny uwielbiają plotkować, kochają się w chłopakach, chodzą na imprezy i mecze koszykówki. Standard. W pewnym momencie w ich życie wkracza morderstwo i w tym momencie typowość się kończy. Wręcz przeciwnie, sytuacja opisana w książce jest tak odrealniona, że aż trudno wyobrazić sobie, żeby mogła zaistnieć realnie. Ale chyba nie o to w tej powieści chodzi, żeby było realnie.

Przeleciałam "Co usłyszała Holly" błyskawicznie i choć się nie zachwyciłam nijak, to nie zadaję sobie również pytania, co ja w tym właściwie widziałam. Ba, nawet widzę w tym pewne początki fascynacji, którą dziś kontynuuję, zaczytując się w Stephenie Kingu. Od czegoś trzeba było zacząć.

5/10
2/5

102. "Biuro wszelkiego pocieszenia" - Wojciech Zimiński

21:23 Posted by Kasia No comments




Jak słownie zrobić mi dobrze.

Od razu zaznaczam, że ta opinia z obiektywnością będzie miała jeszcze mniej wspólnego, niż jakakolwiek inna przeze mnie popełniona. Bo Wojciech Zimiński jest osobą, obok której przejść obojętnie nie potrafię, o czym świadczy zaciekłe wypatrywanie wszystkich oznak jego bytności w telewizji. Na występy radiowe pewnie też bym czatowała, gdyby nie to, że pałam bliżej nieokreśloną niechęcią do Trzeciego Programu Polskiego Radia. Tak więc, nie do pomyślenia by było, że "Biuro wszelkiego pocieszenia" mogłoby mi się nie spodobać i faktycznie, spodobało się.

Jest to zbiór felietonów, które podobno prezentowane były podczas przeróżnych audycji radiowych (rozstrzygnąć tego nie mogę, bo pałam bliżej nieokreśloną...) pod wspólnym szyldem Biura właśnie. Nie są to teksty jakkolwiek odkrywcze, tematyka ich jest raczej monotematyczna - wakacje, święta, dzieci - ale jednak coś sprawia, że czyta się je z niekłamaną przyjemnością, raz po raz wahając się pomiędzy dyskretnym uśmiechem spod nosa, a niekontrolowanym parsknięciem radości. Tym czymś jest sposób, w jaki są napisane. Lekko, z dystansem, a czasem i z ironią, Zimiński dowodzi nam słuszności swojego spojrzenia na świat. Oczywiście, dla osób osobiście zaangażowanych, smaczków w tej książce znajdzie się zdecydowanie więcej, ale nawet ktoś niewidzący nic szczególnego w stwierdzeniu "spuszczam zero, trzy w rozumie", uśmiechnie się przy lekturze nie raz. Sprawdzono eksperymentalnie, na osobie osobiście niezaangażowanej, więc już w ogóle, z czystym sumieniem polecam.

9/10
5/5