czyli ostatnio przeczytałam książkę.

poniedziałek, 18 lipca 2011

10. "Kolor magii" - Terry Pratchett

To pierwsza część słynnego wieloksięgu rozgrywającego się na płaskiej ziemi śmieszna, mądra i cudownie zadowalająca jak wszystkie książki Pratchetta. W odległym, trochę już zużytym układzie współrzędnych, na płaszczyźnie astralnej, która nigdy nie była szczególnie płaska, skłębiona mgiełka gwiazd rozstępuje się z wolna... Spójrzcie...

Długo brnęłam przez pierwszą część słynnego cyklu o Świecie Dysku, ale nie wynikało to z trudności w lekturze, a po prostu, z braku czasu. Jednak po zakończeniu lektury uczucia mam mieszane. Trudno tu znaleźć momenty powodujące wybuchy głośnego śmiechu, których trochę się spodziewałam po przeczytaniu wielu recenzji. Humor Pratchetta oscyluje w rejonach, które na własny użytek nazywam "allenowskimi" - inteligentny dowcip, pozostawiający pozytywne uczucia na dłuższy czas. 

Rzeczywistość wykreowana przez autora nie jest tak kompleksowa jak ta prezentowana przez Rowling, czy Tolkiena (którego wprawdzie, przyznaję ze wstydem, nie czytałam, ale już sam film daje pewne wyobrażenie o tym dziele), jednak ma ona swój urok. Płaski świat pełen magii na każdej stronie odkrywa przed nami swoje tajemnice, a podróżując po nim wraz z nieudolnym magiem, ciekawym świata turystą i dość nietypowym Bagażem, bardzo przyjemnie spędzamy czas. A po skończeniu lektury, niezwłocznie sięgamy po następną część cyklu, bo Świat Dysku łatwo nas ze swoich objęć nie wypuści.


Nie zachwycając, wciąga. A to ciekawostka.

3/5

0 komentarze:

Prześlij komentarz