czyli ostatnio przeczytałam książkę.

środa, 26 listopada 2014

129. "The Divergent" - Veronica Roth

19:25 Posted by Kasia 1 comment
Divergent, czyli Niezgodna. Gdzieś, kiedyś obiła mi się o uszy, że niby do Igrzysk podobna, że dobra i  ogóle, że warto. Może to mnie i zachęciło, ale nie jakoś przesadnie, ot na tyle, żeby w momencie wypatrzenia zacnej promocji na Amazonie posłać ebooka na Kundelka.

Od tego momentu minęło trochę czasu, książka swoje przeleżakowała, aż w końcu, pod wpływem igrzyskowego głodu, to właśnie ją wybrałam na czas nieprzesadnie pasjonującego wykładu. Nadal z pewną dozą nieufności.

Okazało się, że jestem przewidywalna do szpiku kości. Że wystarczy dać wrzucić do książki antyutopię, przyprawić lekko irytującą główną bohaterką, a ja się rzucę na ten soczysty kąsek i wciągnę się w niego bez pamięci. I będę przeżywała, oj będę przeżywała bardzo.

Tak jak w Igrzyskach Śmieci, mamy w Niezgodnej do czynienia ze światem przyszłości. Tak jak w Igrzyskach, ludzie są w tym świecie podzieleni na coś w rodzaju dystryktów, w tym wypadku nazywa się to frakcjami (tłumaczenie własne, czytałam po angielsku). Tak jak w Igrzyskach, każda frakcja pełni w społeczeństwie określoną rolę. Różnica jest taka, że dostarczają one nie dobra materialne, jak węgiel, czy żywność, lecz cechy charakteru - odwagę, zgodność, szczerość, inteligencję i bezinteresowność. Tak jak w Igrzyskach, główna bohaterka zostaje wrzucona w działającą od wielu lat machinę, przemielającą kolejne pokolenia młodych ludzi i tak jak w Igrzyskach, zakłóca ona pracę działających niezawodnie trybików.

Jak już mówiłam, przewidywalna do bólu.

A jednak coś w Niezgodnej było dla mnie inne. Nie wczuwałam się do końca w dramaty (i uniesienia) głównej bohaterki. Dla mnie w tej książce głównym bohaterem jest społeczeństwo. Bo jakby nie patrzeć, pomysł nie jest tak do końca głupi. Podzielić ludzi pod względem ich charakterów, przydzielić im na tej podstawie rolę w systemie, czemu nie? Nie jest to przecież Panem, nie wysyła się tu dzieci na rzeź, może i jest to jakieś pranie mózgu, ale czy tak bardzo szkodliwe?

Okazuje się, że tak. Im dalej w lekturę, tym bardziej państwo przypominające dzieło lekko sfiksowanego control-freaka zmienia się w pełnoprawną antyutopię. I nawet rzeź jest, no bo jak to tak, antyutopia bez rzezi?

I choć dostrzegam te wszystkie, ekhm, inspiracje dziełem Collins i odrobinę mnie one deprymują, nie mogę odmówić Niezgodnej, że poruszyła mnie bardzo mocno. Wciągnęła mnie ta książka i pewnie niedługo zabiorę się za jej kolejne części. W niektórych przypadkach rozum w starciu z sercem nie ma szans, to zdecydowanie jedna z tych sytuacji.

4/5 

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię tę serię. Moim zdaniem jest znacznie lepsza od Igrzysk Śmierci i te ciągłe porównywania mnie wyprowadzają z równowagi. Dobrze się Ciebie czyta. Pozdarwaiam!

    OdpowiedzUsuń