czyli ostatnio przeczytałam książkę.

sobota, 15 września 2012

57. "Gra Geralda" - Stephen King

10:54 Posted by Kasia No comments

Wiele niepochlebnych opinii można usłyszeć o tej książce. Czytelnicy rezygnują z lektury, nie docierając nawet do połowy, nie są w stanie przebrnąć przez retrospekcje, męczące główną bohaterkę. Tym, którzy dotarli do końca, zdarza się wypowiadać o książce nieco inaczej - mniej jest radykalnych opinii o tym, jaka to beznadzieja i bezdenna nuda. Jestem jedną z tych osób, przetrwałam mankamenty "Gry Geralda", a nie ma co się oszukiwać, trochę ich jest, a teraz ostrożnie staram się ją ocenić. Ostrożnie, bo mam wrażenie, że w tej książce 'chodzi o coś więcej'.

Oczywiście, na pierwszy plan wybija się główny problem bohaterki, czyli kajdanki, którymi przykuł ją do łóżka mąż. Samo w sobie nie jest to nic wielkiego, w końcu wielu parom zdarzają się takie sytuacje, jednak sprawę komplikuje fakt, że mąż niedługo po po unieruchomieniu Jessie, umiera na zawał, a kajdanki nie są obitym futerkiem gadżetem z sex shopu, tylko narzędziem, które ma za zadanie uniemożliwić swobodne ruchy kryminalistom. W tym momencie zaczyna się horror głównej bohaterki, który ciągnie się przez 250 stron powieści, urozmaicany wizytami psa, który zaprzyjaźnia się bliżej z Geraldem, a właściwie jego zwłokami, wizytą tajemniczej istoty, oraz wspomnieniami Jessie, które nie mają wiele wspólnego z beztroską idealnego dzieciństwa.

I ten wątek właśnie wzbudził moje największe emocje. Molestowanie dziesięcioletniej dziewczynki przez ojca zostało opisane boleśnie dokładnie, molestowanie, które nie zakończyło się mokrą i lepką plamą na tylnej części dziecięcych majteczek, ale obejmowało także wzbudzanie winy i obarczanie małego dziecka ciężarem nie do uniesienia. To i pytanie, jak wielki wpływ owa sytuacja miała na fakt, że trzydzieści lat później, główna bohaterka zajścia spędziła 28 godzin, przykuta do ramy łóżka, odziana jedynie w prześwitującą bieliznę, jest dla mnie głównym wątkiem "Gry Geralda". Wątkiem mocnym i pozostawiającym czytelnika z wieloma przemyśleniami. I w związku z tym, mimo że forma książki pozostawia wiele do życzenia, treść nadrabia. Nadrabia na tyle, że mimo, że już raczej do niej nie wrócę, mogę ją polecić. Na jeden, pozostający w pamięci, raz.

6/10

wtorek, 11 września 2012

56. "Kosiarz" - Terry Pratchett

16:15 Posted by Kasia No comments
Zniknięcie tak ważnej osobistości, jak Śmierć, musi prowadzić do zamieszania. I rzeczywiście, gdy na Dysku poziom energii życiowej przekracza dopuszczalne normy, zaczynają się dziać rzeczy niezwykłe - ożywają sprzęty i góry kompostu, a mag, który po 130 latach życia miał się udać na zasłużony odpoczynek, mimo usilnych starań nie może umrzeć do końca. A tymczasem, nasz ulubiony szkielet, zajmuje się pracami gospodarskimi i poznaje uroki życia śmiertelników.

Ten tom cyklu o Śmierci różni się znacznie od innych książek Pratchetta, z którymi miałam dotychczas styczność. Język, który zazwyczaj jest główną zaletą tych opowieści, tutaj pełnił drugorzędną rolę ozdobnika. W "Kosiarzu" się po prostu dzieje! Chwilami akcja pędzi na łeb na szyję, żeby w pewnym momencie zwolnić i wprowadzić czytelnika głębiej w świat bohaterów. Idealnie, po prostu idealnie. To jedna z lepszych książek Pratchetta.

8/10