Chyba nie jestem w stanie mądrze i składnie wypowiedzieć się na temat tej książki. Nigdy jeszcze nie dorwałam się do lektury, wobec której miałabym tak ambiwalentne uczucia.
Z jednej strony jest to pozycja bardzo dobra. Choć na początku straszy dużą objętością, przebrnięcie przez nią nie jest w żadnym stopniu problematyczne. Akcja idzie szybko, praktycznie nie ma dłużyzn, co w 633-stronicowej książce już samo w sobie jest niezłym osiągnięciem. Choć nie wywołuje napięcia, którego od kryminału można oczekiwać, na zakończenie czeka się z niecierpliwością. A gdy już się doczeka, może i nie ma fajerwerków, ale wszystkie wątki zostają ładnie zakończone, bez naciągania, czy urywania czegokolwiek w połowie.
No i ta Szwecja! W przeciwieństwie do większości powieści, u Larssona nie ma tak, że wystarczyłoby zamienić imiona bohaterów, parę nazw miejscowości oraz ulic i już akcja mogłaby się toczyć gdziekolwiek. Przemycono tak wiele informacji na temat krajobrazu i kultury Szwecji, że niemal czujemy świszczący w oknach zimny, północny wiatr.
Niestety, "Mężczyźni..." mają również wiele mankamentów. Najbardziej rażą pretensjonalne wtręty anglojęzyczne. Posługują się nim głównie bohaterowie - dziennikarze, być może autor chciał stworzyć wrażenie języka branżowego. Cóż... Nie wyszło.
Pierwszy raz spotkałam się w książce z lokowaniem produktu. I to, trzeba dodać, dość perfidnym. Nieelegancka zagrywka.
I na koniec, największa wada tej powieści: Salander. Właściwie, nie ma tu się nad czym rozwodzić, Marysia Zuzanna mówi za siebie już po pierwszych trzech stronach, na jakich występuje.
Będę czytać dalej "Millenium". Nie tyle z ciekawości, ile z nadziei, że będzie lepiej. Bo potencjał ta historia ma ogromny.
3/5
w końcu coś, co czytałam! :D
OdpowiedzUsuńw moim przypadku Millenium od początku miało ciężko, bo nie mogłam opędzić się od porównywania z Mankellowskim Wallanderem, chociaż jedynie na płaszczyźnie "bohater współczesnego szwedzkiego kryminału", niż jakiejkolwiek innej. no i nie ma co się czarować, Larsson wypada średnio (ciężko pomyśleć mi o autorze kryminałów, który by nie wypadł średnio). niewątpliwym plusem tych książek jest to, że wchodzą jak masło, niepostrzeżenie. i dla mnie to taka trochę Szwaja szwedzkiego kryminału. chociaż nie, nawet nie Szwaja, bo do Szwai wracam regularnie, a nie sądzę bym kiedykolwiek znów sięgnęła po Larssona, chyba że wyjdzie ta rozgrzebana 4 część.