czyli ostatnio przeczytałam książkę.

niedziela, 2 października 2011

19. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" - Stieg Larsson

Pewnego wrześniowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika bez śladu. Prawie czterdzieści lat później Mikael Blomkvist - dziennikarz i wydawca magazynu "Millennium" otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera - magnata przemysłowego, stojącego na czele wielkiego koncernu. Ten prosi znajdującego się na zakręcie życiowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vangerów. Okazuje się, że spisywanie dziejów to tylko pretekst do próby rozwiązania skomplikowanej zagadki. Mikael Blomkvist, skazany za zniesławienie, rezygnuje z obowiązków zawodowych i podejmuje się niezwykłego zlecenia. Po pewnym czasie dołącza do niego Lisbeth Salander - młoda, intrygująca outsiderka i genialna researcherka. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.

Chyba nie jestem w stanie mądrze i składnie wypowiedzieć się na temat tej książki. Nigdy jeszcze nie dorwałam się do lektury, wobec której miałabym tak ambiwalentne uczucia.

Z jednej strony jest to pozycja bardzo dobra. Choć na początku straszy dużą objętością, przebrnięcie przez nią nie jest w żadnym stopniu problematyczne. Akcja idzie szybko, praktycznie nie ma dłużyzn, co w 633-stronicowej książce już samo w sobie jest niezłym osiągnięciem. Choć nie wywołuje napięcia, którego od kryminału można oczekiwać, na zakończenie czeka się z niecierpliwością. A gdy już się doczeka, może i nie ma fajerwerków, ale wszystkie wątki zostają ładnie zakończone, bez naciągania, czy urywania czegokolwiek w połowie.

No i ta Szwecja! W przeciwieństwie do większości powieści, u Larssona nie ma tak, że wystarczyłoby zamienić imiona bohaterów, parę nazw miejscowości oraz ulic i już akcja mogłaby się toczyć gdziekolwiek. Przemycono tak wiele informacji na temat krajobrazu i kultury Szwecji, że niemal czujemy świszczący w oknach zimny, północny wiatr.

Niestety, "Mężczyźni..." mają również wiele mankamentów. Najbardziej rażą pretensjonalne wtręty anglojęzyczne. Posługują się nim głównie bohaterowie - dziennikarze, być może autor chciał stworzyć wrażenie języka branżowego. Cóż... Nie wyszło. 

Pierwszy raz spotkałam się w książce z lokowaniem produktu. I to, trzeba dodać, dość perfidnym. Nieelegancka zagrywka.


I na koniec, największa wada tej powieści: Salander. Właściwie, nie ma tu się nad czym rozwodzić, Marysia Zuzanna mówi za siebie już po pierwszych trzech stronach, na jakich występuje.


Będę czytać dalej "Millenium". Nie tyle z ciekawości, ile z nadziei, że będzie lepiej. Bo potencjał ta historia ma ogromny.


3/5

1 komentarz:

  1. w końcu coś, co czytałam! :D
    w moim przypadku Millenium od początku miało ciężko, bo nie mogłam opędzić się od porównywania z Mankellowskim Wallanderem, chociaż jedynie na płaszczyźnie "bohater współczesnego szwedzkiego kryminału", niż jakiejkolwiek innej. no i nie ma co się czarować, Larsson wypada średnio (ciężko pomyśleć mi o autorze kryminałów, który by nie wypadł średnio). niewątpliwym plusem tych książek jest to, że wchodzą jak masło, niepostrzeżenie. i dla mnie to taka trochę Szwaja szwedzkiego kryminału. chociaż nie, nawet nie Szwaja, bo do Szwai wracam regularnie, a nie sądzę bym kiedykolwiek znów sięgnęła po Larssona, chyba że wyjdzie ta rozgrzebana 4 część.

    OdpowiedzUsuń