czyli ostatnio przeczytałam książkę.

piątek, 9 grudnia 2011

22. "Blaze" - Richard Bachman

23:05 Posted by Kasia No comments


„Blaze” - ostatnia powieść niejakiego Richarda Bachmana, czyli „mrocznej połowy” Stephena Kinga - to opowieść o losach Claytona Blaisdella juniora, o krzywdach, jakich doznał, i zbrodniach, które popełnił, a w szczególności o ostatniej z nich, porwaniu 6-miesięcznego dziedzica niebotycznej fortuny. To mroczny kryminał, który zaskakuje na zmianę komizmem i melancholią.
Mierzący ponad dwa metry i ważący prawie sto trzydzieści kilogramów Clay Blaisdell (tytułowy Blaze) to kawał niezbyt rozgarniętego drania. Jego kłopoty z myśleniem zaczęły się we wczesnym dzieciństwie, kiedy ojciec zrzucił go ze schodów, a potem podniósł i zrzucił jeszcze raz. Mając kilkanaście lat Blaze ucieka z domu dziecka i poznaje George`a, przestępcę święcie przekonanego, że zjadł wszystkie rozumy. George wprowadza go w setki różnych przekrętów i jeden wielki plan: porwanie dziecka bogatych rodziców, dla których ostatnia gałązka rodzinnego drzewa musi być warta miliony. Jest tylko jeden problem: George umiera. Choć czy na pewno? Jakim więc cudem wciąż pomaga swojemu partnerowi w realizacji szalonego planu? Blaze ucieka w niebywałej śnieżnej burzy, a gliny depczą mu po piętach. Ma dziecko jako zakładnika, a przestępstwo stulecia zmienia się w wyścig z czasem w białym piekle lasów Maine...


Zaczyna się w miarę typowo, jak na kryminał - para drobnych złodziejaszków kradnie auto na parkingu koło pubu. Po kilku stronach okazuje się, że przestępca jest tylko jeden, bo drugi od trzech miesięcy leży w grobie. I to jest chyba najciekawszy moment "Blaze'a", bo potem jest już trochę gorzej. Nie nudno, bo książka jest krótka i czyta się ją lekko, nie męcząco, bo nie od dziś wiadomo, że akurat ze słowem pisanym King sobie radzi, a śledzenie tych zmagań czytelnika nie boli. Jednak poczucie niedosytu pozostaje, bo autor potrafi stworzyć diament, a tym razem dostajemy tylko tanie świecidełko.


Bohaterowie nie wzruszają, choć wszyscy po trochu są na swój sposób irytujący. Treść nie niesie w sobie żadnej tajemnicy, wszystko od początku do końca jest jasne. A zakończenie... Jak się człowiek nad nim zastanowi, to okazuje się mocne, ale mózgu nie pierze, a powieść pozostawia po sobie taką obojętność, że zastanawianie się nad zakończeniem może się zdarzyć jedynie z braku zajęciowego laku.


Jest poprawnie, ale niczym nie zachwyca. Po tym autorze spodziewałam się więcej.


5/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz