Po raz kolejny na znużenie, złość i inne nieprzyjemne uczucia związane z codziennością zaaplikowałam sobie porcję optymizmu sygnowanego przez panią Szwaję. "Romans na receptę" oczarował mnie trochę mniej niż inne książki tej autorki, na co zapewne duży wpływ miało umiejscowienie sporej części akcji w górach, miłość do których nie bardzo rozumiem, ale mimo to, była to przyjemna lektura, pozwalająca odprężyć się po ciężkim dniu. Głównej bohaterce, która została wykreowana na pełną wdzięku, sympatyczną osobę i reszcie pozytywnych bohaterów zostali przeciwstawienie członkowie rodziny Eulalii, których większość jest spełnieniem koszmarnych snów. Dzięki temu, mimo że "Romans..." jest książką pozytywną, nie jest książką głupawą.
7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz