czyli ostatnio przeczytałam książkę.

piątek, 20 maja 2011

1. "Les Farfocles, czyli Nasturcje i ćwoki oraz Farfocle namiętności" - Marcin Szczygielski


Poznajcie Zosię. Jeśli imię skojarzyło wam się z delikatną blondyneczką o rysach Alicji Bachleda - Curuś - Farrel, to bardzo nietrafnie, bo Zosia Szczygielskiego ma z delikatnością tyle wspólnego co ja z królową angielską. Czyli że słyszałam, że istnieje, ale jakoś żeby na własne oczy zobaczyć, to się nigdy nie złożyło.

Powracając do Zosi. Na początku nie sprawdza się w roli głównej bohaterki. Główna bohaterka powinna być stworzona do utożsamiania się lub choćby do cichego popierania, a tu lipa. Zosi nie da się popierać. Wredna, przekonana o własnej nieomylności, kopiująca toksyczne zachowania swojej matki, wciąż wyzywa swoją przyjaciółkę od idiotek, wysługuje się nią w pracy, a świeżego ex - faceta męczy głuchymi telefonami. Mimo tej posuchy w roli przykładnego bohatera głównego, nie zaprzestałam lektury, bo pan Szczygielski ma to do siebie, że pisze dobrze i już to wystarczy, żeby przez jego książki dawało się przedrzeć. I tak się przedzierałam, ale nagle, pod koniec "Nasturcji" uświadomiłam sobie, że już od dobrego kawałka czasu nie brnę, tylko przepływam nie tylko bezproblemowo, ale i ze sporą dozą przyjemności. Zosia niewiele się zmieniła, ale okazało się, że przyjaciółka faktycznie jest idiotką, a kalkowanie matki zostało zdecydowanie ograniczone. I tak, "Nasturcje" skończyłam z uśmiechem i z chęcią przewróciłam kartkę, zanurzając się w "Farfoclach namiętności".

Tutaj znów zdziwienie, bo czego jak czego, ale przemiany głównego bohatera się nie spodziewałam. I to jakiej przemiany, Kordian niech się schowa przy tym, co z Zosią zrobiła jedna, niepozorna staruszka. 500 - stronicową przygodę w warszawskim świecie mody ukończyłam już całkiem przekonana. Tak, pan Szczygielski po raz kolejny wyprodukował opowieść prawdziwą, ale przy tym wciągającą. Jak komuś bardzo zależy, to się dopatrzy morału, jak nie, to się trochę pośmieje (choć w tym względzie "Les Farfocles" "Pl - Boyowi" z pewnością nie dorówna). Na pewno miło spędzi czas. I już choćby to wystarczy, żebym mogła tę książkę szczerze polecić.

4/5

0 komentarze:

Prześlij komentarz