czyli ostatnio przeczytałam książkę.

sobota, 21 maja 2011

2. "W dżungli życia" - Beata Pawlikowska


Wiele dobrego naczytałam się o tej książce w Internecie, ale wciąż nie byłam przekonana do zakupu. A był on konieczny, aby przeczytać to "dzieuo", bo z teraz niezrozumiałych dla mnie powodów w mojej bibliotece chodliwa jest ona jak mało która. Tak więc, środa zastała mnie stojącą w gdańskim Empiku, pełną niezdecydowania. I gdy beztrosko kartkowałam sobie tę książkę, trafiłam na fragment o ludziach - wampirach, a że opis pasował do paru osób z mojego otoczenia, podjęłam decyzję o wydaniu 35zł na wypociny pani Pawlikowskiej.

Czego się spodziewałam? Doświadczona licznymi przygodami z literaturą poradnikową, nie miałam złudzeń, że ktoś powie mi, jak żyć. Ale to, co zawierała ta książka, kompletnie mnie zbiło z nóg, a po skończeniu miałam poważny dylemat, czy odpowiedniejszą reakcją jest śmiech, czy płacz.

"W dżungli życia" to dziwna mieszanka. Zaczyna się częścią autobiograficzną, która jest jednocześnie najciekawszą i najbardziej trzymającą się kupy. Bezboleśnie przeplata się z poradnictwem, które jest wprawdzie odrobinę infantylne i  jest go zdecydowanie za mało na książkę, którą autorka szumnie nazywa "poradnikiem", ale jest! I ten fakt czytelnik bardzo szybko uczy się doceniać, bo w pewnym momencie wątki autobiograficzne niespodziewanie zmieniają się w niesmaczne połączenie rozwlekłego słownika, książki kucharskiej i postulatu religijnego. Że już o post scriptum nie wspomnę, bo funkcji zbioru opowiadań z pacholęcych czasów autorki nie ogarniam i chyba nie ogarnę nigdy.

I pewnie przeszłabym nad tym marnowaniem papieru beznamiętnie, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że ta książka może być niebezpieczna. Oczywiście, nie w ręku "zwykłego" czytelnika, który najprawdopodobniej wzruszy ramionami, wepchnie ją na półkę i zapomni. Tyle że pani Beata nie pisze dla ludzi mocno osadzonych w życiu, nie mających żadnych, większych problemów, tylko dla osób zaburzonych, zagubionych w świecie, desperacko szukających jakichkolwiek wzorców. Jak zareaguje na dietę wprost z peruwiańskich gór osoba na skraju anoreksji? Nie przejdzie obojętnie obok, tylko wejdzie w to, wypaczając i tak, moim zdaniem, wątpliwej wartości zasady odżywiania. A jak zareaguje na definicję głodu zaserwowaną przez autorkę? Weźmie ją do siebie i będzie czekać aż zaczną trząść jej się ręce, bo przecież taka mądra kobieta twierdzi, że dopiero to jest wyznacznikiem tego, że jesteśmy naprawdę głodni.

"W dżungli życia" zawiodło mnie i to srodze. Bezużyteczne w pełnieniu założonej funkcji (w materii papierosów, narkotyków i innych używek nie mówi nic, czego nie słyszelibyśmy średnio raz na rok od czasów podstawówki), niepokoi lekkomyślnością. Jak na osobę po anoreksji i bulimii, pani Beata prezentuje zadziwiającą niewiedzę w temacie schemacie myślenia osób zaburzonych. Nie polecam nikomu.

1/5

0 komentarze:

Prześlij komentarz