Ukrywanie się przed Niemcami nie mogło być komfortowe dla żadnego z mieszkańców Oficyny, jednak sytuacja Anne wydaje się być szczególna. Jej zapiski pokazują dojrzewanie dziewczyny, oznaki buntu, rodzącej się kobiecości, a wszystko musiało się dziać, gdy dziewczynka siedziała zamknięta na małej powierzchni, nie dość, że z rodzicami i siostrą, to jeszcze czwórką zupełnie obcych dla siebie ludzi. Mimo tej trudnej sytuacji, Anne nie traciła optymizmu. Zapisywała w dzienniku swoje plany, marzenia, wiedziała, co chce robić po wojnie.
Książka ta z pewnością nie jest literacką perełką, mnie osobiście trudno było również poczuć sympatię do postaci Anne wyłaniającej się z tych zapisków. Jednak nie o formę, ani o sympatię do bohaterki w tym wszystkim chodziło. Jest to przede wszystkim możliwość do zajrzenia w świat, który był codziennością dla ludzi żyjących 70 lat temu i którzy z powodu swojej wiary byli prześladowani. Wiedząc, jak skończyła się ta historia, czyta się ją bardziej jak relację właśnie, a nie powieść, relacją dość smutną, ale zmuszającą do przemyśleń i zdecydowanie wartą poznania.
0 komentarze:
Prześlij komentarz