czyli ostatnio przeczytałam książkę.

środa, 15 czerwca 2011

6. "Przenajświętsza Rzeczpospolita" - Jacek Piekara

13:55 Posted by Kasia , , , No comments

Wiele razy beznamiętnie prześlizgiwałam się wzrokiem po tym nazwisku, uzupełniając moją kolekcję pilipiukowych tworów, ale braki w wyżej wymienionym zbiorze sprawiały, że Piekara zostawał obdarzony tylko tym jednym spojrzeniem, które pozwalało mu li i jedynie na poruszanie się w sferach 'znam ze słyszenia'. Lecz wreszcie nadszedł czas i na niego, a zaszczytny tytuł pierwszego spotkania z autorem przypadł "Przenajświętszej Rzeczpospolitej".

Równolegle prowadzone jest kilka wątków. Zapoznajemy się zarówno z problemami natury seksualnej posła Lepkiego, błyskotliwą, acz zawierającą motyw kanałów ściekowych, karierą Amalryka Dymały, czy artystycznym życiem niemal żywcem wyjętych z romantyzmu poetów Konrada Piotra i Atlasa Symbola. Jak widać, autor lubuje się w 'mówiących' nazwiskach, jednak ich wymowa w większości przypadków jest dla mnie niezrozumiała. A jako egocentryk pierwszej wody, pozwalam sobie stwierdzić, że skoro czegoś nie rozumiem, to jest to bez sensu.
Dla każdego z bohaterów zakończenie wygląda inaczej, jedne są bardziej udane, drugie mniej, wszystkie wiodą do jednego wniosku - historia lubi się powtarzać i toczy się kołem, a kolejna rewolucja niewiele różni się od poprzednich.

Tylna okładka zachęca do lektury obietnicą krwawych obrzydliwości nagminnie w "Przenajświętszej" występującymi, wśród których publiczne spalenie ostatnich Żydów w Hajfie jest najmniej radykalnym rozwiązaniem. Jednak jeżeli ktoś sięgnie po tę powieść tylko ze względu na zapowiadane okrucieństwa, może się srogo rozczarować. Owszem, opisy są odważniejsze niż w innych utworach, ale zdecydowanie częściej autor wykorzystuje umiejętność ich tworzenia do opisywania seksualnych orgii. Bo seks wylewa się z każdej strony tej książki. Seks w założeniu zezwierzęcony i wynaturzony, ale jak się temu bliżej przyjrzeć, to różnica leży tylko i wyłącznie w sposobie przedstawienia. Poza przypadkami skrajnymi, wśród których w moim osobistym rankingu prym wiedzie fantazja seksualna księdza - geja na temat ukrzyżowanego ciała Chrystusa, zachowania występujące i w czasach obecnych opisane są w sposób nadający im wygląd obrzydliwego zboczenia i skrajnej degeneracji.

Nie brak tu także nawiązań do lektur omawianych w szkole średniej. Opis Śląska, przekształconego w obóz koncentracyjny, wzbudza skojarzenia z "Opowiadaniami" Borowskiego, a i postać poety Konrada Piotra subtelnością w nawiązaniach nie grzeszy.

Piekara stworzył świat zupełnie nam obcy, w niczym nie przypominający tego, jaki znamy. Mimo że powieść reklamuje się jako ukazującą kraj fanatycznych katolików, niewiele mówi się tu o wierze jako takiej. I choć paszkwile na Kościół są w tej książce potężne, to spełniają rolę raczej drugorzędną. Głównie pokazany jest efekt zatracenia zasad moralnych i zwyczajowych, sytuacja w której nie funkcjonują żadne ograniczenia poza prawem dżungli. I choć w wielu momentach lektura do przyjemności nie należała, to przeczytałam tę książkę chętnie. Nie jako ostrzeżenie, czy proroctwo, ale jako kawał szokującej (w dość prymitywny sposób, ale zawsze), osadzonej w rzeczywistości (czyli mojej ulubionej) fantastyki, która łamie ograniczenia, które zazwyczaj samorzutnie przyjmuje na siebie pisarz. I to przełamanie oraz wszystkie jego konsekwencje dla utworu czynią ją w moich oczach wartą przeczytania.

4/5

0 komentarze:

Prześlij komentarz