Już dawno żadna książka nie wymęczyła mnie do tego stopnia, co "Perfekcyjna niedoskonałość". Ale nie mam żalu, doskonale wiedziałam, w co się pakuję. Już pierwsze strony mówiły wyraźnie, że jest to powieść z gatunku tych, które mnie męczą i wciągają niczym podręcznik do fizyki ciała stałego. A jednak nie przerwałam, więc moja wina, moja wina i tak dalej.
I cóż mogę powiedzieć, jakie się zapowiadało, takie było. Nie trawię książek, w których świat opisany, a zwłaszcza jego technikalia, przeważają nad historią samą w sobie. Lubię z kolei zabawy językiem, ale dukajowe są dla mnie kompletnie niezrozumiałe w zamyśle.
Jednocześnie wiem, widzę, że to jest kawał dobrej literatury. Tylko że literatury, która jest kompletnie nie dla mnie.
2/5
3/10