Ostatnia część Pratchettowego cyklu o Śmierci zatrzymała mnie przy sobie na dłużej. Głównie dlatego, że była bardzo nierówna - z jednej strony były wątki, od których trudno się było oderwać, jak Czterej Jeźdźcy Apokalipsy (ze szczególnym naciskiem na Wojnę i jego życie małżeńskie), czy kariera zawodowa Susan Sto Helit, ale znalazły się też takie, które ciągnęły się i skończyć się nie chciały.
Generalnie, nie jest źle. Inna rzecz, że u Pratchetta naprawdę rzadko bywa. Nie jest to moja ulubiona pozycja w dorobku tego autora, ale też nie byłam nią rozczarowana. Ot, taka przyjemna bajka dla dorosłych, do której czasem trzeba się zmobilizować, ale po skończeniu jest się zadowolonym.
7/10
4/5
0 komentarze:
Prześlij komentarz