Audiobook ten czytany jest przez samego autora i od razu mogę powiedzieć, że jest to pomysł wyśmienity. W końcu kto, jak nie on wie, co chciał w każdym słowie przekazać, jakie emocje powinny być przy nim wyrażone. Słucha się tego z przyjemnością, bo czuje się, że jest to autentyczne.
Z treścią jest troszkę gorzej. Zaczyna się świetnie, kolejne felietony wprowadzają nas coraz głębiej w czeski świat, począwszy od bezobsługowych barów w środku lasu, gdzie należność za piwo, czy przekąski uiszcza się dobrowolnie i przez nikogo niepilnowanym będąc, poprzez mało znaną w Polsce formę sztuki, która przez naszych sąsiadów została opanowana do perfekcji, czyli napisy w publicznych toaletach, aż do odkrycia, że choć u nas za stwierdzenie "Czechosłowacja" można oberwać co najmniej łatką nieuka i dyletanta, tam wciąż jeszcze żyją ludzie, którzy na pytanie "czy istnieje Czechosłowacja?" odpowiadają "przecież stoimy tu przed panem". Potem powoli, mimo skrzącego się humoru i wyraźnie widocznej miłości autora do opisywanego narodu, zaczyna robić się nużąco. A może właśnie dlatego, może to właśnie starannie dozowana czechofilia, mimo starań, wyłania się z każdego słowa i właśnie dlatego, mimo pozytywnych odczuć, ciężko ten audiobook odsłuchać do końca. Następuje zmęczenie materiału i nawet opowieść o tym, że największy czeski bohater narodowy jest postacią zmyśloną, nie cieszy tak, jak cieszyły początkowe rozdziały. Za dużo, przynajmniej dla mnie. Ale wspominać będę miło.
6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz